Moje trzy, wyjątkowe współlokatorki. A ja czwarta. Ot, takie teletubisie. Jak im było? Po, Lala, Dipsy, Tinky-Winky? Jakoś tak. W naszym wydaniu imiona zmienione: Anka, Daria, Kama i ja.
Znam je zaledwie pół roku, mieszkamy razem od pięciu miesięcy. Chcąc, nie chcąc, dzielimy ze sobą prawie każdy dzień. I co mogę powiedzieć? Jest dobrze. Chyba żadna z nas nie może narzekać na brak wrażeń, nudę czy samotność. Każda jest inna, na swój sposób oryginalna... I to jest fajne.
Między mną a Darią bez przerwy słychać koleżeńskie przytyki i "pociski". Tak, dla żartów. Dzień bez zaczepki dniem straconym. Wieczorami razem oglądamy kabarety, które (nie)udolnie staramy się naśladować. Śmiech to zdrowie...
Z Anią dzielę pokój. Dobrze nam się (chyba) mieszka. Czasami narzeka, że chrapię (ale że ja?!), więc jej mówię, że nic nie słyszę (!). Z Anką piwko czy drink dobrze smakuje... I udają się pogaduszki o wszystkim i o niczym.
Z Kamilą możemy się wymieniać ubraniami... Jak siostry. Prawie ten sam rozmiar, prawie wszystko pasuje. Czego chcieć więcej? Razem pobiłyśmy własne rekordy w piciu... wódki. Dobrze, że pamięć nie zawiodła i wiedziałyśmy, jak trafić do łóżka.
Po wspólnym mieszkaniu z tą ekipą już mam masę miłych wspomnień, a czuję, że będzie ich więcej.
 |
Ania, ja, Daria i Kamila |
 |
A taki mam humor jak je widzę ;-) |